Wolontariat długoterminowy na Maderze

Hej!

Podczas mojego 10-miesięcznego projektu na Maderze wydarzyło się tak wiele, że trudno opisać to słowami. Pozwólcie, że spróbuję przybliżyć Wam namiastkę moich wspomnień z tego niesamowitego czasu na niewielkiej wyspie pośrodku Oceanu Atlantyckiego. Zacznijmy od kilogramów zjedzonych bananów i innych tropikalnych owoców, wielu wypitych filiżanek kaw i jeszcze większej liczby zjedzonych ciastek pastel de nata. I chociaż te rzeczy są dla mnie esencją tej wyspy, to mój pobyt na Maderze był czymś znacznie więcej.

Były to głównie godziny spędzone z rodziną Teatro Metaphora i innymi wolontariuszami. Było to planowanie i organizowanie warsztatów dla dzieci i osób starszych. Było to organizowanie wydarzeń i spotkań z lokalną społecznością i osobami z zagranicy. Była to nauka wielu nowych umiejętności, takich jak ceramika, szycie, prace w ogrodzie, nagrywanie filmów i tworzenie dźwięków. Było to zasadzenie ogrodu od zera, opiekowanie się nim i obserwowanie jak rośnie. Było to sprzątanie naszej planety oraz utrzymanie lokalnych plaż i szlaków w czystości. Był to czas spędzony na żmudnym procesie cięcia płytek, aby następnie stworzyć ogromną mozaikę ścienną. Było to stworzenie wielu ulicznych instalacji artystycznych, które nie tylko zdobią nasze miasto, ale także zwracają uwagę na przesłanie ekologiczne i wpływ na środowisko. Były to godziny spędzone na nauce portugalskiego, niestety z niezbyt dobrymi wynikami.

Za to wszystko i wiele więcej będę dozgonnie wdzięczna. Za to doświadczenie, tę piękną wyspę i pięknych ludzi na mojej drodze. Za to, że poczułam się na Maderze jak w domu. I nie mówię tego ze względu na ilość polskich turystów na wyspie (która swoją droga bardzo mnie zdziwiła). To dzięki uczuciu ciepła i życzliwości ze strony ludzi, których doświadczałam tutaj każdego dnia. To uśmiechy, którymi obdarzali mnie lokalni sprzedawcy, gdy co tydzień szłam po warzywa i owoce na targ spożywczy i próbowałam rozmawiać po portugalsku. To radość, gdy odwiedzałam ulubione kawiarnie i bez słowa znali tam moje zwyczajne zamówienie. To ciągłe zaskoczenie, kiedy ponownie spotykałam kogoś, kogo znam, nie tylko na ulicach naszego miasta, ale także na szczycie góry, w zupełnie innej części wyspy.

Wszystko to sprawiło, że Madera nie tylko była moim domem przez 10 miesięcy, ale już zawsze nim będzie.

Prezentacja oraz artykuł zostały przygotowane przez naszą wolontariuszkę Katarzynę Kuczyńską! Dziękujemy!