Koniec to nowy początek – relacja z wolontariatu Europejskiego Korpusu Solidarności w Izmirze

Zapraszamy Was do przeczytania relacji naszej wolontariuszki Magdy, która odbyła swój wolontariat długoterminowy w ramach Europejskiego Korpusu Solidarności, finansowanego ze środków Komisji Europejskiej w Izmirze 

Magda realizowała swoje działania w ramach projektu Courage and set and example w organizacji Pi Youth Association w Izmirze w Turcji.

W Izmirze, w Turcji spędziłam 8 miesięcy, które minęły zaskakująco szybko. Kiedy przyleciałam, w Turcji właśnie kończyło się lato, gdy wróciłam w Polsce lato właśnie się rozpoczynało. Nie tylko pory roku zatoczyły koło- również ja wróciłam do miejsca, w którym znów zaczynam wszystko od nowa. Ale zanim rozpocznę nowe wyzwania, chciałabym podsumować moje ostatnie doświadczenie podczas pracy w Pi Youth Association.

Wyjeżdżając miałam wiele oczekiwań i wyobrażeń na temat tego jak wszystko będzie przebiegać. Rzeczywistość lubi nam jednak płatać figle i tak było i tym razem. Wierze jednak, że niemożność zaplanowania wszystkiego sprawia, że nasze doświadczenia stają się bardziej wartościowe. Konieczność dopasowania się do nowych, nieprzewidzianych sytuacji zaś daje nam możliwość lepszego poznania siebie i swoich możliwości.

Kiedy jesienią przyleciałam do Izmiru, życie wydawało się powracać do normalności po pandemii. Podczas pierwszych tygodni, wspólnie ze swoimi współlokatorkami cieszyłyśmy się codziennymi dojazdami do pracy promem, łapczywie chłonąc promienie słoneczne. Po pracy spacerowałyśmy wzdłuż wybrzeża omawiając nasze plany na zwiedzanie Turcji. Szybko jednak okazało się, że Covid-19 nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i nie tylko nasze podróże muszą zostać na jakiś czas wstrzymane, ale również nasze codzienne życie musi adaptować się do nowych zasad. Najpierw ogłoszono, że zostają zamknięte kawiarnie i restauracje, następnie zamknięto biuro naszej organizacji. Wszyscy starali się ograniczać wyjścia do minimum, co nie sprzyjało integracji z lokalnym środowiskiem.

W ten sposób zostałyśmy we trzy w mieszkaniu, które zyskało również funkcje biura. Kiedy pogoda pozwalała, brałam jednak komputer na wybrzeże, gdzie siadając w odosobnieniu przygotowywałam się do swoich zajęć. Pozytywną stroną lockdownu, było zyskanie więcej czasu, który normalnie spędzałybyśmy na dojazdach jak również ograniczenie naszych wydatków do minimum.

Całe szczęście, większość planowanych przez nas aktywności udało się przenieść do Internetu. Przez niemal cały okres projektu organizowałam kluby językowe. Największą popularnością cieszył się klub języka angielskiego, i tak z dwóch początkowych grup, w końcu zrobiło się cztery. Największym wyzwaniem był dla mnie klub języka rosyjskiego, w którym sama nie czuje się jeszcze pewnie. Zajęcia te jednak okazały się dla mnie podwójnie satysfakcjonujące- z jednej strony z miesiąca na miesiąc obserwowałam jak stali uczestnicy stawali się coraz bardziej rozgadani, a po drugie ja sama czułam, że uczę się razem z nimi. Strzałem w dziesiątkę oraz dużym dla nas zaskoczeniem okazał się również klub języka polskiego. Nie spodziewałam się, że aż tylu Turków jest zainteresowanych Polską! Początkowo planowałyśmy wraz z drugą wolontariuszką jedynie godzinę tygodniowo kursu dla początkujących, duże zainteresowanie i zróżnicowany poziom sprawiły jednak, że otworzyłyśmy dodatkowe grupy, łącznie z klubem dyskusyjnym na zaawansowanym poziomie. Ponadto przez dwa miesiące prowadziłam też początkujący kurs języka tureckiego dla obcokrajowców mieszkających w Turcji, który następie przeobraziłam w klub językowy.

Tworzenie wszystkich tych zajęć wymagało ode mnie cotygodniowego szukania nowych tematów, co wraz z kolejnymi tematami stawało się coraz trudniejsze. Wielu z uczestników brało udział w zajęciach przez wszystkie 8 miesięcy dlatego starałam się by każdego tygodnia mieli okazję rozmawiać na inny, ciekawy temat. Najlepszą nagrodą było dla mnie widzieć ich nazwiska w formularzach zapisu na kolejny miesiąc!

Podczas tego czasu szczęśliwie udało się mi się również trochę poznać niezwykle ciekawy region egejski w którym znajduje się Izmir. Być może dzięki temu, że dalsze eskapady były utrudnione mogłam skupić się bardziej na dokładniejszym poznaniu tego, co było w moim najbliższym otoczeniu. Bogactwo flory, różnorodność krajobrazów i historia widoczna na każdym rogu sprawiła, że zapragnęłam zostać tu dłużej. Mimo, że odwiedziłam wiele miejsc w okolicy, wciąż jeszcze więcej pozostaje do odkrycia.

Teraz, kiedy temperatura staje się coraz gorętsza, przyszedł czas na mały odpoczynek dla umysłu. Na szczęści koniec projektu nie oznacza, że muszę pożegnać się z Turcją. Zdecydowanie zakochałam się w tym kraju i nie mogę sobie już wyobrazić mojego życia bez niego. Co teraz będę robić? Czas pokaże. Mam swoje marzenia i krok po kroku będę starała się dążyć do ich spełnienia. Jestem pewna, że droga do tego nie będzie prosta, tak jak i życie nie jest przewidywalne. Ale małe zakręty i wzniesienia sprawiają, że droga jest ciekawsza i pozwala nam na cieszenie się małymi sukcesami. W końcu, czym innym jest życie jak nie sumą małych sukcesów i porażek?