Chciałabym aby Turcja kojarzyła się z najmilszymi ludźmi… – relacja z projektu w Izmirze

Chciałabym aby Turcja kojarzyła się z najmilszymi ludźmi… – tak w swojej relacji z projektu pisze Ula, nasza wolontariuszka. 

Ula realizuje roczny projekt w organizacji Pi Youth Association w Izmirze w Turcji. Jej projekt jest finansowany ze środków Komisji Europejskiej w ramach Programu Europejskiego Korpusu Solidarności

Zapraszamy do przeczytania jej fascynującej relacji! 

Cześć, a raczej Merhaba!


Mam na imię Ula i piszę do Was z Izmiru – trzeciego pod względem wielkości miasta w Turcji. Jestem tutaj na rocznym projekcie EKS, choć tak naprawdę połowa przygody jest już za mną…
Przyleciałam tutaj na początku września, pełna sprzecznych myśli, jak to będzie i z czym to się je. Niestety, ale my Polacy nie mamy rozległej wiedzy na temat Turcji. Dla większości z nas kojarzy się ona z urokliwymi kurortami wakacyjnymi, meczetami i ewentualnie baklawą. A szkoda, bo gdybym mogła zmienić choć jedną z tych rzeczy, to chciałabym, aby Turcja kojarzyła się przede wszystkim z najmilszymi ludźmi! Nie mam pojęcia, czy to ewenement, czy po prostu wychowałam się w bardzo wschodnioeuropejskiej mentalności, ale każdy obywatel Turcji, jakiego spotkałam, sprawiał wrażenie, że uchyliłby mi kawałka nieba, gdyby tylko mógł.

W samym Izmirze czuję się bardzo bezpiecznie, choć faktycznie jest to gigantyczne miasto, i przez długi czas było mi ciężko przyzwyczaić się do odległości… W moim rodzinnym mieście, we Wrocławiu, prawie wszędzie mogłam dojechać bezpośrednio. Tutaj, np. żeby odwiedzić Kasię, inną polską wolontariuszkę, której mieszkanie jest oddalone od mojego około 10 km, muszę poświęcić około 1,5/2 godziny. Czyli tyle samo, co w Polsce. Z tą różnicą, że od mojego mieszkania we Wrocławiu do Kasi w Łodzi dzieli nas 220 km…

Wszystko jednak wynagradza forma tego transportu miejskiego. Czy wiedzieliście, że jednym z najpopularniejszych środków są tu promy? Właśnie nimi przedostaję się z mojego mieszkania do biura naszej organizacji. Jeśli chodzi o moją pracę tutaj, to głównie polega na nauczaniu języka angielskiego, choć nie tylko! W zależności od twoich umiejętności i pasji, możesz zorganizować swoje własne zajęcia, takie jak np. koszykówka, garncarstwo, karate itp.

Ja na ten projekt wyjechałam, ponieważ po skończeniu liceum byłam w rozsypce. Zawsze chciałam studiować języki, ale mój tata bardzo napierał na psychologię dziecięcą. W głowie jeszcze miałam siedemnaście innych pomysłów na to, w czym potencjalnie mogłabym rozwijać swój studencki potencjał, więc stwierdziłam, że najlepszym pomysłem będzie, jeśli poświęcę jeden rok na pracę w każdym z wymienionych filarów i sprawdzę, w czym się najlepiej czuję. I chyba właśnie za to będę najbardziej wdzięczna Turcji – że tutaj prawdopodobnie znalazłam swoje powołanie. Okazało się, że nauczanie (zwłaszcza dzieci!) to jest chyba właśnie to, co chciałabym robić zawodowo. I teraz już wiem, na co konkretnie będę aplikować w maju :).

Spędzam tu naprawdę fantastyczny czas, mam wymarzone wręcz współlokatorki i otoczenie, w którym pracuję. Uwielbiam rodzinną atmosferę, jaka panuje w naszym biurze. Bardzo doceniam też więzi, jakie tu stworzyłam. W Turcji bardzo łatwo mieć „przyszywaną” rodzinę. Wszyscy są dla siebie „abla” (siostra), „abi” (brat). Dyrektorka szkoły, w której pracuję, nazywa mnie swoją „kizim”, czyli córką, i faktycznie mnie tak traktuje 🙂 Myślę, że jest to naprawdę niezwykłe i w Polsce raczej by się to nie sprawdziło.

Jedyne, co może być dla niektórych z Was kłujące podczas pobytu na wolontariacie, to chroniczne poczucie tęsknoty. Nie będę kłamać – nie umiem się go pozbyć. Uwielbiam swój Wrocław, uwielbiam co piątek chodzić z moim bratem do kina, a co sobotę wstawać wcześnie, by móc pojechać na zakupy z tatą. Lubuję się w europejskim jedzeniu, polskim języku i papierowych książkach. Doceniam, kiedy wiem o czym ludzie za mną w kawiarni mówią i kiedy mogę gładko pożartować z obsługą kelnerską. Po prostu – doceniam Polskę. Ale nigdy bym jej nie była tak oddana, gdybym nie miała okazji wyjechać. Dlatego zachęcam wszystkich – bez wyjątku: zarówno tych, którzy tak jak ja, mają już ułożony swój lokalny ekosystem, jak i tych, co dopiero szukają swojego miejsca na ziemi. Lećcie i odkrywajcie – siebie i świat!