Rok w „mieście Stalina” – relacja z trwającego wolontariatu w Gruzji

Jak to jest żyć w mieście gdzie urodził się Stalin? Czym Gruzja zaskakuje? Jak można realizować siebie w innym kraju? 

Jeśli chcesz się tego dowiedzieć zapraszamy na relację naszego wolontariusza Tomka, który przebywa na projekcie Europejskiego Korpusu Solidarności  pn. Changes&Chances w organizacji Bridge of Friendship Kartlosi

Miasto Stalina

Projekty Europejskiego Korpusu Solidarności są doskonałą okazją nie tylko do pomocy lokalnym społecznościom w innych krajach, ale też przeżycia ciekawej, zmieniającej człowieka przygody, którą zapamięta się do końca życia. Do wyboru są projekty w krajach bliższych i dalszych, mniej i bardziej egzotycznych z polskiej perspektywy. Jednym z regionów należących do tej drugiej kategorii jest górski Kaukaz, gdzie osobiście się wybrałem. A dokładnie do ojczyzny wina, pełnej zaskakujących tradycji, wierzeń i zwyczajów Gruzji. Mimo, że jest to kierunek popularny wśród turystów, to wciąż może zaskoczyć. Szczególnie mentalnością i codziennymi zachowaniami zwykłych ludzi.

Od marca 2021 r. mieszkam w niewielkim, liczącym ok. 50 000 ludzi miasteczku o nazwie Gori. Nie byłoby ono zapewne dla niemal nikogo znane, czy warte szczególnej uwagi gdyby nie drobny szczegół. To właśnie tutaj 18 grudnia 1878 r. urodził się Besarionis Dze Dżugaszwili, czyli znany każdemu przywódca Związku Sowieckiego – Józef Stalin. Tutaj znajduje się muzeum przed którym stoi słynny pomnik dyktatora, jego dom z dzieciństwa oraz pancerny wagon, którym poruszał się po kraju, gdyż obawiał się zamachu podczas lotu samolotem. W samym muzeum natomiast możemy kupić wszelkie pamiątki związane z jego postacią i obejrzeć wystawę poświęconą jego osobie.

W mieście można spotkać się z większą ilością śladów związanych z tym komunistycznym zbrodniarzem – główna ulica nosi jego imię, a taksówkarze często wożą jego wizerunek na desce rozdzielczej. Również każdego roku, kiedy w Rosji obchodzona jest Parada Zwycięstwa, w Gori odbywa się wiec poświęcony uczczeniu tej wielkiej, acz okrutnej postaci.

Warto zaznaczyć, że uczestniczy w nim z roku na rok coraz mniej ludzi, a ostatni przyciągnął zaledwie kilkadziesiąt osób, głównie ze starszego pokolenia. Młodzi coraz częściej inaczej patrzą na tę postać. Ze względu na Stalina to niewielkie miasteczko jest powszechnie znane i odwiedzane przez rzesze turystów z całego świata. Przekłada się to na gospodarkę przez co wszystko to będzie – słusznie lub nie – dalej funkcjonować.

Mieszkanie pośród tych odniesień do Stalina z początku było dla mnie dziwne, ale ich ilość nie przytłacza przez co nie jest to uciążliwe.

Gori - moje wrażenia

Gori znacząco różni się od mojego, rodzinnego Wrocławia. Architektonicznie przypominać może jednak niektóre mniejsze miejscowości naszej ojczyzny. Tutejsze osiedla w większości składają się z bloków zbudowanych w technologii wielkiej płyty. Ważną funkcję pełnią w nich wystające w okolicach okien lub przymocowane do balkonów pręty połączone linkami. Służą one, w większości domów, do suszenia wypranych ubrań. Mam wrażenie, że tylko nieliczni z nich nie korzystają. Wywieszona w ten sposób odzież (i nie tylko) dodaje osiedlom barw, ale też charakteru.

Osiedla nie mogły by funkcjonować bez gazu, który pozwala nie tylko na przygotowanie ciepłego posiłku, ale grzeje wodę w kranie i ociepla mieszkania. Jest on niezbędny, a co za tym idzie musi być do mieszkań jakoś doprowadzony. Służą do tego oczywiście metalowe rury, które są wszędzie. Ich kilometry ciągną się wzdłuż ulic rozgałęziając się przy domach i blokowiskach, gdzie podziwiać można prawdziwie chaotyczną mozaikę. Tak, niemal cały ten system poprowadzony jest na powierzchni, zazwyczaj ponad chodnikami, co pozwala na obserwację tego dzieła.

Kolejnym niezbędnym elementem osiedli są garaże. Każdy bowiem szanujący się Gruzin posiada samochód. I to często nie byle jaki. Stale zaskakują mnie luksusowe auta poruszające się po tutejszych ulicach. Podobno szczególnym pożądaniem obdarzone są czarne SUVy. Jednakże równie regularnie spotkać można Łady, ciężarowe Kamazy, stare Mercedesy, czy – szczególnie popularne w górskich miejscowościach, będące wręcz ich symbolem – Mitsubishi Delica. Od pewnego czasu na drogach bardzo dużo jest też aut hybrydowych, w szczególności Toyot. Słynne są historie o zapożyczaniu się, sprzedawaniu mieszkania po babci, czy nawet własnego żeby tylko pozwolić sobie na zakup wymarzonego pojazdu.

Po zmroku na wielu osiedlach zauważymy, podświetlone na rozmaite kolory, krzyże. Czasem będą całkiem małe, a czasem nawet kilkumetrowe. Gruzini w ten sposób dają wyraz swojej religijności. Praktyczną stroną tychże krzyży jest oświetlenie – często doświetlają ciemne podwórka w miejscach, gdzie latarnie swym blaskiem nie sięgają.

Cechą charakterystyczną Gori, ale też ogólnie miast w tym regionie, właściwie w Polsce nie spotykaną, jest brak centralnego rynku jaki znamy. Jego funkcję przejęła tutaj główna ulica przy której znajduje się Urząd Miejski i jej pobliskie odnogi.

Czymś co niewątpliwie rzuca się w oczy już kilka kilometrów od miasta jest górująca nad miastem twierdza. A właściwie jej ruiny. Rozpościerają się z niej piękne widoki na górskie krajobrazy Kaukazu – nasze oczy cieszą ośnieżone, wznoszące się na wiele tysięcy metrów, szczyty, a z drugiej strony mniejsze góry ciągnące się ku południowi, gdzie znajdują się liczne winiarnie produkujące wino Atenuri.

Mój projekt

Jestem wolontariuszem w Bridge of Friendship “Kartlosi”. Jest to niewielka, acz prężnie działająca organizacja pozarządowa, która prowadzi projekty i działania na rzecz rozwoju wszelkich grup społecznych potrzebujących pomocy nie tylko w Gori, ale w całej Gruzji i regionie Kaukazu. Osobiście wykonuję dużo zadań związanych z pracą biurową, takich jak, pomoc w koordynacji jednego z projektów, przygotowywanie grafik, tłumaczenia, udział w pracach koncepcyjnych itp. 

Mimo, że są to zadania ważne, bo wspierające prace przy projektach pomocowych, to ważniejszymi są zadania “w terenie”. Jedną z moich ulubionych aktywności w tym zakresie jest praca z dziećmi, a dokładnie praca w jednej z lokalnych szkół podstawowych, gdzie uczę kilka klas języka angielskiego. W Polsce przez jakiś czas pracowałem jako nauczyciel, toteż samo w sobie nie jest to dla mnie dużym wyzwaniem. Jest nim natomiast to, że uczę dzieci z którymi mogę się samodzielnie porozumieć tylko w ograniczony sposób. Mam jednak, przez cały czas udzielającą mi pomocy, tłumaczkę. W starszych klasach przeprowadzenie lekcji bez tłumacza byłoby to całkiem proste, tak w młodszych, gdzie czasem dzieci jest bardzo dużo, byłoby niemożliwe. Mimo wszystko, jest to bardzo ciekawe i rozwijające doświadczenie, którego w innym przypadku prawdopodobnie nie mógłbym przeżyć. 

Kolejną aktywnością jest praca z dziećmi i młodzieżą w wioskach uchodźców wewnętrznych (IDP – Internal Displaced Persons). Są to dzieci ludzi, którzy doświadczyli wojny w Osetii Południowej w 2008 r. Duża część gruzińsko języcznej populacji zamieszkującej tereny Osetii została zmuszona do opuszczenia swoich domów. Kroki swe skierowali w przeważającej większości na południe, w okolice Gori i innych gruzińskich miast. Ludzie ci żyją w nie najlepszych warunkach, miewając różnorodne problemy, a praca z dziećmi przynajmniej częściowo pozwala im pomóc. Organizuję dla nich różnorodne zabawy, aktywności pozaszkolne oraz dyskusje. Ostatnią częścią moich aktywności są różne, okazjonalne wykłady. 

Podczas pracy w organizacji goszczącej i w wielu innych sytuacjach mogłem doświadczyć różnic w podejściu do obowiązków służbowych wśród Gruzinów. A są one często mocno odmienne i charakteryzują się luźniejszym podejściem oraz stawianiem – w pewnym stopniu – na rodzinę, opiekę nad bliskimi, gdy jest taka potrzeba.

Czas wolny - zwiedzanie!

Wyjazd na projekt wolontariatu, to też niepowtarzalna okazja do poznania wybranego kraju. Gruzja, mimo że jest krajem niewielkim, to skrywa na swoim terytorium zdumiewającą różnorodność. I to pod każdym względem – przyrodniczym, architektonicznym, etnicznym itp. Na ciekawe zabytki można natknąć się tutaj niemal na każdym kroku. W szczególności na kościoły i klasztory, których data budowy często jest starsza niż polska państwowość. Na mnie największe wrażenie robi fakt, że w odległości około 100 km od siebie znajdują się ośnieżone szczyty górskie i suche, gorące tereny półpustynne.

W czasie trwania mojego projektu udało mi się zwiedzić wiele miejsc – od Morza Czarnego, przez góry, aż po zwany “gruzińską sawanną” Park Narodowy Waszlowani. Każde z odwiedzonych miejsc miało swoją unikalną specyfikę, co czyniło zwiedzanie jeszcze przyjemniejszym. Miejscami, które najbardziej zapamiętam będą: wioska Uszguli, która położona jest u podnóża najwyższej góry Gruzji – Szchary; malutka nadmorska miejscowość aspirująca w przeszłości do bycia drugim Batumi – Anaklia, gdzie puste kompleksy hoteli, kasyn i innych zbudowanych z rozmachem budynków zieją pustką; wspomniane Waszlowani, gdzie miałem okazję po raz pierwszy przejechać jeepem offroadową trasę i wiele, wiele innych miejsc i doświadczeń, które zapamiętam na długo.

Projekt EKS - tak, czy nie?

Czy polecam wyjazd na projekt wolontariatu EKS? To zależy, ale odpowiadając ogólnie – polecam. Jeśli poświęci się odpowiednio dużo czasu na wybór kraju, a przede wszystkim projektu, to z pewnością nie będzie to czas stracony. Możliwość przeżycia aż roku w obcym kraju, wśród ludzi o odmiennej mentalności, systemie wartości, wrażliwości i podejściu do przeróżnych rzeczy jest z pewnością bardzo rozwijające. Uczy, że świat jest różnorodny i pomaga nam być bardziej na niego otwartym. Cała rzeczywistość jest odmienna od tego co znane nam z naszej codzienności. Możemy również poznać naprawdę wielu ludzi i nawiązać ciekawe przyjaźnie. Patrząc także z punktu widzenia pracodawcy, coraz częściej dobrze widziane jest doświadczenie w pracy międzykulturowej, a takiego z pewnością nabierze się podczas każdego zagranicznego projektu EKS.

Jeśli relacja Tomka wzbudziła w Tobie chęć do wyjazdu zapraszamy do przejrzenia naszych naborów