Relacja z wolontariatu w Karaman Youth Club

„see you” zamiast „good bye”, bo jeszcze kiedyś się zobaczymy – to relacja z wolontariatu w  Karaman Youth Club. Przemek spędził w tej tureckiej organizacji miesiąc. 

Projekt był finansowany z Europejskiego Korpusu Solidarności. 

Zachęcamy do przeczytania artykułu oraz do aplikowania na nasze projekty! 

 Około godziny 7 budzi mnie nawoływanie muezzina do modlitwy. Myślę naprędce skąd ten dźwięk, ale po sekundzie uświadamiam sobie, że jestem od kilku godzin w nowym miejscu. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej nie miałem pojęcia, że znajdę się kilka tysięcy kilometrów od domu, realizując europejski projekt i pomagając lokalnej społeczności w odległym kraju. Po kilku minutach zasnąłem i nadrobiłem zmęczenie ponad 24-godzinnej podróży do Karaman na południu Turcji z Polski przez Berlin, Stambuł i Konyę. Program, który realizuję jest projektem Europejskiego Korpusu Solidarności, który obejmuje swą działalnością nie tylko Unię Europejską.

Jestem w azjatyckiej części Turcji. Moim zadaniem przez najbliższy miesiąc będzie aktywizowanie lokalnej młodzieży w zakresie praktykowania języka angielskiego i hiszpańskiego. Już po pierwszym dniu, przechadzając się po mieście i różnych sklepach, uświadamiam sobie, że jest to ważne zajęcie. Większość lokalnej społeczności nie posługuje się językami obcymi. Wyjątkiem jest młodsze pokolenie, ale też nie wszyscy jego przedstawiciele, które ma szansę poznawać je w szkołach czy na studiach. Po kilku dniach przygotowań z moimi koordynatorami startujemy z naszym harmonogramem zaraz po Nowym Roku. Przyleciałem na ostanie trzy dni 2020 roku i będę kontynuował swoją pracę do końca stycznia. Projekt Uncover Your Potential trwa tylko miesiąc. Szybko przekonam się, że to okres zbyt krótki, by nacieszyć się urokami lokalnej kultury.

Rejon, w którym się znalazłem nie jest raczej znany, leży daleko od popularnych atrakcji Turcji, z których najbliższa, około 1,5 godziny drogi autobusem, jest Konya (starożytne Ikonium) ze znanym meczetem-mauzoleum Mevlany – poety, teologa, filozofa, mistyka, który założył bractwo wirujących derwiszy, z czym mocno kojarzy nam się Turcja. Ankara położona jest 6 godzin autobusem, nadmorski kurort Antalya – 7. Dzięki temu Karaman cieszy się niezmąconym spokojem i nieskomercjalizowaną atmosferą. Według słów moich podopiecznych, miasto cechuje się starzejącą strukturą społeczeństwa, a młodzież woli wyjeżdżać na studia do Stambułu lub Izmiru. Nie zmienia to faktu, że wiele z nich od dłuższego czasu z powodu pandemii przebywa w rodzinnych stronach i szuka możliwości polepszania swoich zdolności językowych, które przydają im się w kolejnych latach na rynku pracy, w międzynarodowych kontaktach towarzyskich i tym podobnych. Naprzeciw ich potrzebom wychodzi Karaman Youth Club Association, w którym mam okazję pracować i w którym organizujemy wydarzenia skupiające chętnych spędzać swój czas w atmosferze „international”, przy okazji szlifując umiejętności. Z racji ograniczeń nałożonych na kontakty osobiste, część działalności wolontariuszy prowadzona jest online. Niemniej jednak nie ograniczamy się wyłącznie do tego, możliwe są spotkania między godzinami 13 i 16 z zastrzeżeniem przestrzegania reżimu sanitarnego. Czas ten poświęcamy na dyskusje w parku na wybrany przeze mnie uprzednio temat lub organizujemy inne aktywności jak na przykład wspólne wyjście do muzeum czy wzgórze zamkowe. Działalność online z kolei skupia się głównie na English Speaking Club, Spanish Speaking Club oraz Discussion Club. Na każdym z tych spotkań internetowych omawiamy wybrane zagadnienie, dzięki czemu uczestnicy mają okazję ćwiczyć swe umiejętności językowe w różnych dziedzinach. Część z nich pochodzi z Karaman, część z nich z innych rejonów Turcji, gdyż wydarzenia prowadzone za pomocą wideokonferencji pozwala łączyć się z nami także innym zainteresowanym.

Jako wolontariusz spotkałem się z niebywałą gościnnością. Już w pierwsze dni byłem zapraszany na tradycyjne, tureckie kolacje, a ostatnie popołudnie mojego pobytu także spędziłem z poznanymi tam osobami na tureckiej herbacie ze słodyczami. Pomimo dużej bariery, jaką była moja nieznajomość języka tureckiego i nieznajomość angielskiego większości społeczeństwa, udawało mi się radzić z różnymi sytuacjami życia codziennego dzięki uprzejmości ludzi, a także moim spontanicznym próbom nauki podstaw lokalnej mowy. Młodzież, która uczestniczyła w zajęciach, posługiwała się angielskim na dobrym poziomie. Dzięki temu udało nam się nawiązać dobry kontakt i sprawnie współpracować.

Żałowałem, że mój pobyt trwa tylko miesiąc. Kolejne tygodnie czy miesiące jeszcze bardziej rozwinęłyby nasze umiejętności, przyjaźnie i poszerzyły wiedzę. Mimo to jestem niezmiernie zadowolony, że miałem okazję doświadczyć nowej kultury, żyć w nowym środowisku, zobaczyć jak funkcjonuje społeczeństwo innej religii, dowiedzieć się mnóstwa rzeczy o lokalnej ludności i wyzwaniach, jakie stoją przed nią, a także przez całym narodem.

Mój tydzień nie składał się z siedmiu dni pracy. 4 dni wypełnione miałem przygotowaniami i realizacją programu, 3 z kolei miałem pozostawione na odpoczynek i własne zajęcia. Ten czas oczywiście starałem się wykorzystać w pełni. Pomimo obostrzeń możliwe było poruszanie się autobusem, co pozwoliło mi zobaczyć kilka miejsc godnych zwiedzenia na południu kraju. Były to zarówno krótkie, jednodniowe wypady, jak i odleglejsze wycieczki z noclegiem. W zwykłe dni porankami przed pracą lub wieczorami po pracy lubiłem siadać na tarasie naszego mieszkania i oglądając okoliczne ulice, a z drugiej strony ośnieżone szczyty gór, delektować się świeżymi owocami zakupionymi chwilę wcześniej na lokalnym bazarze. W takie drobne przyjemności mój program był bardzo obfity. Lokalne jedzenie, spacery po mieście, słuchanie nawoływania do modlitw, do którego szybko się przyzwyczaiłem (choć nadal czasem budziłem) czy rozmowy z nowopoznanymi osobami uzupełniały moje doświadczenie w urokliwy, cenny sposób.

Interesującym wszystkich tematem jest zawsze pogoda. Otóż wbrew powszechnym wyobrażeniom słonecznej, ciepłej nawet zimą Turcji, u mnie było inaczej. Po pierwsze to dlatego, że Karaman znajduje się w głębi lądu na wysokości 1000 m n.p.m., a po drugie tutaj także docierają regularne zimy. Pomimo iż według lokalsów tym razem pora ta była wyjątkowo ciepła, na naszych podwórkach i ulicach nieraz pojawiał się śnieg. Prawdą natomiast jest, że na wybrzeżu podczas jednego z moich wyjazdów mogłem doświadczyć popołudniowego ciepła bez korzystania z pomocy kurtki.

Nie tylko dla lokalnej młodzieży działalność Karaman Youth Club jest użyteczna. Ja sam także mogłem nauczyć się wielu rzeczy, jak chociażby zobaczyć inną perspektywę na świat, poznać punkt widzenia tutejszych mieszkańców, zgłębić uroki tureckiej kultury, kończąc na szlifowaniu moich własnych umiejętności językowych. Uważam, że każde doświadczenie międzynarodowe uczy czegoś nowego, wzbogaca nas samych.

Nasze ostatnie wydarzenie w parku zakończyliśmy słowami „see you” zamiast „good bye”, bo świat jest mały, a wierzymy, że dobre znajomości prowadzą do ponownego spotkania „gdzieś kiedyś”.

Na koniec należą się ode mnie podziękowania koordynatorom z obydwu krajów – Polski i Turcji, którzy błyskawicznie przeprowadzili proces rekrutacji i umożliwili mi przeżycie tak wspaniałego doświadczenia nawet w czasie pandemii. Mam gorącą nadzieję, że następni wolontariusze na podobnych programach będą mogli mieć tak dobry, cenny czas, jak ja.

Prezentacja oraz artykuł pochodzą od Przemysława Krzemienia.