Moja przygoda na Palmie – relacja z wolontariatu

Moja przygoda na Palmie – tak swój projekt wolontariatu w ramach Programu Europejskiego Korpusu Solidarności, opisuje nasza wolontariuszka Ola. 

Ola ostatnie miesiące spędziła w organizacji Gaia Tasiri na jednej z Wysp Kanaryjskich. Zapraszamy do przeczytania jej relacji! 

Hej! Mam na imię Ola i miałam szczęście uczestniczyć w wolontariacie długoterminowym w ramach Europejskiego Korpusu Solidarności. Od końca października 2022 do połowy lipca 2023 mieszkałam na małej farmie na jednej z Wysp Kanaryjskich, La Palmie. Ale skąd się tam w ogóle wzięłam..?

O projektach EKS dowiedziałam się całkiem przypadkiem 3 lata temu, kiedy podróżowałam po portugalskiej wyspie Madera. Spotkałam młodą dziewczynę z Polski i po krótkiej rozmowie okazało się, że mieszka ona tam od prawie roku i spełnia się, będąc jedną z wolontariuszek w miejscowym teatrze. Nigdy nie słyszałam o takiej niesamowitej możliwości- podróżowania i uczenia się w jednym. Na moich studiach Erasmus nie był zbyt popularny. Ponadto- pracowałam już kilka lat jako inżynier, ale chciałam spróbować w życiu czegoś innego. Wyjazd na wolontariat okazał się idealną ku temu okolicznością. Jako że na projekt EKS można wyjechać przed 31 rokiem życia, a miałam wtedy 29 lat, zaczęłam intensywnie szukać wyjazdu dla siebie. Szczerze- nie mogłam trafić lepiej!

Na miejsce wolontariatu, czyli do miejscowości Las Tricias na La Palmie, przyleciałam pod koniec października. Sama wyspa nie jest duża, ale ma w sobie wszystko, czego można potrzebować- ocean, góry, wulkany, miasteczka, lasy… Dodając do tego bardzo sympatycznych ludzi i łatwe podróżowanie autostopem, brzmi jak bajka- i serio, jest to bajkowe miejsce.

Na miejscu poznałam w końcu osobiście mojego koordynatora, Numą, oraz resztę wolontariuszy- Sofię (Grecja), Ethana (Francja), Alani (Andaluzja) i Ikera (Kraj Basków). Od samego początku wszyscy ochoczo wzięliśmy się do pracy. Mój wolontariat dotyczył permakultury- jest to sposób ekologicznego projektowania środowiska oraz samego stylu życia, polegający na odwzorowywaniu naturalnych ekosystemów, zakładający dbanie o ludzi, planetę oraz sprawiedliwy podział dóbr. W praktyce uczyliśmy się jak projektować pola uprawne i ogrody, by jednocześnie użyźnić ziemię oraz zapewnić ludziom plony. Moja wiedza na temat permakultury była znikoma, ale właśnie po to tam przyjechałam- aby dowiedzieć się więcej.

Nasza grupa składała się z osób, które wiedziały w tym temacie więcej, z botanika, inżyniera (mnie), osoby znającej się na porozumieniu bez przemocy, dzięki czemu mogliśmy nawzajem uczyć się od siebie. Numa był świetnym koordynatorem- podrzucał nam tematy, książki, sporo opowiadał, nauczył nas zajmować się kurami i owcami, jednocześnie dając sporo przestrzeni na samodzielne doświadczenia. Poza fizyczną pracą “w polu”, spędzaliśmy czas w bibliotece, przygotowując wykłady, prezentacje, czytając książki, dyskutując.

Ponieważ wszyscy wolontariusze mieszkali razem na jednej farmie (Finca Luna), oprócz czasu w pracy spędzaliśmy też wspólnie czas wolny. Wspólnie przygotowywaliśmy i jedliśmy posiłki, podróżowaliśmy, śpiewaliśmy, graliśmy, tańczyliśmy…  Miałam ogromne szczęście mieszkać i pracować z ludźmi, których mogę teraz nazywać swoimi przyjaciółmi. Każdy pokazywał elementy swojej kultury, czy to w tańcu czy kuchni (oczywiście, że przygotowałam pierogi i kapustę kiszoną), a jednocześnie razem poznawaliśmy kulturę Hiszpanii. Zapisałam się również na zajęcia z salsy, raz w tygodniu chodziłam na lekcje hiszpańskiego.

 

Poza szalonym czasem spędzonym ze wspaniałymi ludźmi, miałam też sporo czasu dla siebie. Akurat w moim życiu osobistym następowało sporo zmian i dzięki mieszkaniu na wsi, miałam przestrzeń by myśleć o tym wszystkim pod kwitnącym drzewem migdałowym albo pod sosną, z widokiem na ocean, wypasając owce. Przeprowadzka z dużego miasta była dla mnie sporą zmianą- z ciekawością obserwowałam się jak odnajdywałam się w nowym środowisku.

 

Naprawdę, to była najlepsza przygoda mojego życia (póki co!)!

Wiem, że zmiany w życiu mogą być stresujące. Ale…

Jeśli przy czytaniu relacji innych wolontariuszy albo przeglądaniu ofert wolontariatów słyszysz w słowej głowie cichutkie “a może..?” lub “a co jeśli..?”- zachęcam Cię, idź za tym. Taki wyjazd to zmiana życiowa z “miękkim lądowaniem”. Już wyjaśniam- projekty to oficjalne wolontariaty UE, więc nie ma mowy o scamie. Dostajesz zwrot za bilety, kieszonkowe i pieniądze na wyżywienie. Obejmuje Cię ubezpieczenie. Jesteś pod opieką koordynatora, wśród innych wolontariuszy, którzy również podjęli tak szaloną decyzję jak Ty, więc prawdopodobnie macie wiele wspólnego. Jesteś pod skrzydłami organizacji z Polski, do której zawsze możesz zwrócić się o pomoc i która sprawdza czy u Ciebie wszystko gra. Uczysz się wielu rzeczy w praktyce. Mieszkanie za granicą to najlepszy sposób na naukę języka obcego…

Poszłam za swoją intuicją i ona mnie nie zwiodła. Spędziłam niesamowity czas, za który jestem poznanym ludziom, przyjaciołom i rodzinie w Polsce, La Palmie- i sobie- ogromnie wdzięczna. Naprawdę, to była (póki co) najlepsza przygoda mojego życia!

Ola J.