Najlepsze 40 dni mojego życia! – relacja naszej wolontariuszki Uli z pobytu na wolontariacie krótkoterminowym w Chorwacji.
Projekt Uncover Your Potential był współpracą naszej organizacji FRSP i chorwackiej Suncokret Centre for Community Development.
Projekty wolontariatu europejskiego są finansowane w ramach Europejskiego Funduszu Solidarności (European Solidarity Corps)!
Jeżeli jesteś osobą młodą (18-30 lat) nie wahaj się i znajdź przygodę dla siebie! – frsp.nabory
Wyjazd: teraz! zaraz! już!
Dokładnie 30 kwietnia skończyłam liceum, w związku z tym rozpoczęły się najdłuższe wakacje mojego życia – 5 miesięcy wolnego ;). Postanowiłam, że nie chcę zmarnować ani jednego dnia. Od razu zaczęłam szukać jakiś ciekawych ofert wolontariatu krótkoterminowego.
Skąd wiedziałam, że chcę jechać na wolontariat? To bardzo proste. Po pierwsze, czułam wewnętrzną potrzebę zmienienia miejsca i otoczenia, w którym żyłam. Jednak co ważniejsze, jeszcze bardziej chciałam dać innym ludziom coś od siebie. Pojechać i zostawić im kawałek mojego serca, nauczyć ich rzeczy, w które jestem dobra. Ale także uczyć się od nich.
Po kilku godzinach intensywnego research’u natknęłam się na projekt Uncover Your Potential w Chorwacji. Wypełniłam i wysłałam formularz aplikacyjny zaznaczając w nim wyraźnie, że jestem dostępna do wyjazdu od zaraz. Organizacja FRSP odezwała się do mnie już następnego dnia. Dopełniliśmy wszelkich formalności i niedługo byłam gotowa by wyruszyć na przygodę życia.
Ostatecznie wyleciałam dopiero 28 maja, bo jak się okazało znalezienie taniego połączenia samolotowego do Zagrzebia nie było takie proste, ale to już nieważne. Ważne jest to, że poleciałam. I poleciałam sama! Był to pierwszy mój wyjazd za granicę bez rodziców, więc nie ukrywając, jeszcze przed wylotem spędziłam dobrych kilka dni zapewniając ich, że sobie poradzę i że będę bezpieczna.
Ciepłe powitania, wspaniali ludzie i przyjaźnie na długie lata
Tak jak przewidywałam wszystko poszło zgodnie z planem . Jeszcze tego samego dnia, którego wylądowałam w stolicy Chorwacji, dostałam się do Vrginmostu (Gvozdu). Tam czekała na mnie już szalona i cała nabuzowana pozytywną energią Jagoda. Druga wolontariuszka z Polski, która swój projekt kończyła niestety 2 tygodnie po tym jak ja swój zaczynałam. Zaprowadziła mnie do naszego przepięknego, wymalowanego we wszystkie kolory Japanese House. Tam poznałam resztę wolontariuszy zagranicznych. Nasza drużyna składała się m.in z gromadki Francuzów. Wiedziałam, że się polubimy już po zamienieniu kilku pierwszych słów. Ale nie spodziewałam się, że połączy nas tak silna więź. Z moim francuskim sheguey (z fran. slangu: ekipa, squad) stałam się nierozłączna na kolejne 40 dni.
Skoro zaczęłam już temat relacji i przyjaźni to nie mogę także nie wspomnieć o koordynatorach Suncokretu – Mai i Predragu. Są to ludzie z ogromnymi sercami, bardzo pomocni i w pełni poświęceni temu co robią, czyli działaniom polepszającym życie lokalnej społeczności.
Mocny start
Ponieważ mój przyjazd wypał w dość pracowitym momencie już pierwszego dnia zamiast do biura trafiłam na pole 😉 Zatem w mój pierwszy dzień, zamiast pójść do biura. Udaliśmy się do Marinbrodu (miejscowości niedaleko) gdzie chwyciliśmy za łopaty i zaczęliśmy kopać ziemię. Mówiąc bardziej profesjonalnie, we współpracy z organizacją Sloga, przygotowaliśmy glebę pod uprawę warzyw. Nasza ciężka praca zaowocowała pięknymi wertykalnymi ogródkami oraz przyczyniła się do urozmaicenia ogrodu w Japanese House. Niewątpliwie dzięki naszej pracy przybyło kilka skrzyń ze świeżo posadzonymi warzywami i ziołami. Mogę szczerze powiedzieć, żenie był to łatwy weekend, ale hej, nikt nie mówił, że zawsze będzie łatwo 😉
Brak nudy
To zdecydowanie jedna z rzeczy, która podobała mi się najbardziej. W Suncokrecie zawsze coś się działo. Gdy nie byliśmy zajęci planowaniem aktywności, graliśmy w gry z lokalnymi dziećmi i młodzieżą. W Japanese House też nie brakowało nam atrakcji. Od ognisk, przez grille i opalanie się na trawie, do dni tematycznych i wspólnego gotowania.
A kiedy tylko przytrafił nam się dłuższy weekend, wybywaliśmy na wybrzeże. Aby zasmakować choć trochę tej turystycznej i malowniczej Chorwacji, którą tak często widujemy na zdjęciach.
Projekt jak żaden inny
Ja wiem, że to wszystko co teraz piszę brzmi naprawdę pięknie, ale przecież nie każę wam wierzyć mi na słowo. W mojej prezentacji poniżej sami zobaczycie, że to o czym teraz opowiedziałam to jedynie kilka wspomnień wyrwanych z szufladki mojego mózgu zatytułowanej – wolontariat w Chorwacji. Wiem też, że moje słowa nie są w stanie oddać tego jak się czułam będąc tam. To po prostu trzeba przeżyć na własnej skórze!
I do tego zachęcam wszystkie osoby czytające ten artykuł. Do podjęcia wyzwania, wzięcia życia w swoje ręce i wyruszenia w cudowną podróż do organizacji jedynej w swoim rodzaju…
do Suncokretu !
Relacja oraz prezentacja pochodzą od naszej wolontariuszki Uli Dudek – bardzo dziękujemy i życzymy powodzenia w dalszym czerpaniu z życia pełnymi garściami!