“No worries” – czyli jak zachować dystans na wyspie wiecznej wiosny – to tytuł relacji z wolontariatu na Maderze udostępnionej przez naszą wolontariuszkę Karolinę. Zapraszamy do lektury!
Projekt finansowany w ramach środków Europejskiego Korpusu Solidarności. Znajdź przygodę dla siebie! Sprawdź nasze aktualne nabory na projekty długo i krótkoterminowe – FRSP.
Początek przygody
“No worries” – to pierwsze słowa jakie usłyszałam na żywo, po obowiązkowej izolacji, którą odbyłam w oczekiwaniu na negatywny wynik testu, po przybyciu na Maderę. Wtedy nie wiedziałam, że będą mi one powtarzane jeszcze wielokrotnie przez Hiszpankę Raquel, którą tamtego niedzielnego poranka poznałam. Tak rozpoczął się mój miesięczny program. Po powrocie z wolontariatu, gdy zastałam nadal zimową Polskę, wiedziałam, że będą mi one towarzyszyły przez kolejne lata.
Decyzja (jedyna słuszna) o wyjeździe
Moja decyzja o wyjeździe w ramach Europejskiego Korpusu Solidarności była dosyć spontaniczna. O ile można tak powiedzieć o trwających kilka tygodni procesie rekrutacyjnym i przygotowaniach do wyjazdu. Z pewnością nie był on planowany i obmyślamy na długo przed. Do spróbowania swoich sił zachęciła mnie relacja koleżanki, która dzięki FRSP odbyła wolontariat w kontynentalnej części Portugalii. A także to, że wiele razy żałowałam, że nie zdecydowałam się skorzystać z możliwości wyjazdu w ramach programu Erasmus. Stąd przestrzegam wszystkich, którzy nadal studiują – jeśli tylko przemknęła Wam myśl o wyjeździe to korzystajcie z możliwości poszerzania swoich kompetencji i studiowania za granicą, póki macie taką okazję! Dlatego że, te myśli powracają, a lepiej gdyby robiły to w postaci wspomnień lub wpisu do CV .
Teatro Metaphora
Do mojej decyzji przyczyniła się również chęć zaangażowania się w ciekawą inicjatywę, która rosła z każdym dniem pandemicznej rzeczywistości. Wiedziałam, że sytuacja na świecie zmienia się dynamicznie. A działania podejmowane przez różne organizacje mogą być w znaczny sposób ograniczone, przez konieczność dostosowania się do obowiązujących obostrzeń. Miałam obawy przed tym w jaki sposób będę mogła, w tym specyficznym czasie, wesprzeć działania na miejscu oraz czy spełnię wszystkie podjęte założenia. Oczekiwań natomiast miałam niewiele. Wiedziałam że w miejscu, którego działalność opiera się na uświadamianiu społeczeństwa w kwestiach ekologii, ochronie środowiska i krajobrazu, a przy tym promowaniu sztuki, ruchu i teatru, spotka mnie wiele dobrego. Tym sposobem znalazłam się w organizacji Teatro Metaphora, zlokalizowanej w miejscowości Camara de Lobos na portugalskiej wyspie Madera.
Działania na miejscu
W czasie mojego programu dołączyłam do zespołu dwunastu wolontariuszy z pięciu krajów. Działaliśmy według tygodniowego harmonogramu, który omawialiśmy w każdy poniedziałkowy poranek. Tydzień rozpoczynaliśmy od wspólnej lekcji języka portugalskiego, która jest szczególnie ważna dla osób, które odbywają wolontariat długoterminowy. Dzięki regularności zajęć oraz przez fakt przebywania w otoczeniu, w którym język ten jest używany na co dzień, może to być świetna okazja, aby przyswoić go na całkiem komunikatywnym poziomie.
Do stałych zajęć w Teatro należało również odbieranie puszek z lokali w naszej miejscowości, służących później do tworzenia kolaży artystycznych, które zdobią ulice miasteczka. Spacer od lokalu do lokalu był świetną okazją do poznania mieszkańców i okolicy. Naszym obowiązkiem było dbanie o wspólną przestrzeń w siedzibie organizacji, która równocześnie była domem dla części wolontariuszy. Szczególną wagę przykładaliśmy do segregacji śmieci, zużywania niewielkiej ilości detergentów, oszczędzania wody.
Ponadto wśród naszych zajęć znalazły się warsztaty świadomości ciała, malowania mandali, wykłady dotyczące idei less waste czy zarządzania kryzysami w grupie. Oprócz tego wspólnie celebrowaliśmy okazje takie jak urodziny, tłusty czwartek czy pożegnania wolontariuszy. Naszym prawie codziennie praktykowanym rytuałem było wspólne oglądanie zachodów słońca z pobliskiej plaży. Miałam ogromne szczęście, ponieważ w trakcie mojego pobytu akurat na “naszej plaży” był idealny widok na znikające za horyzontem słońce. Myślę, że to jedno ze wspomnień, które pozostanie ze mną na zawsze.
Eksploracja wyspy i małe rytuały
Czas wolny starałam się wykorzystywać na odkrywanie wyspy. Ze względu na obowiązujące obostrzenia i czasem kapryśną pogodę, nie udało mi się zobaczyć i doświadczyć wszystkiego co oferuje Madera. Myślę jednak, że zdążyłam wczuć się w klimat tego skrawka lądu na oceanie atlantyckim.
Niewątpliwie jest to wyspa idealna do aktywnego spędzania czasu. Jej ukształtowanie terenu sprawiało, że nawet wyjście do sklepu wiązało się z wysiłkiem (w najlepszym tego słowa znaczeniu). Spotkałam się z dużą życzliwością mieszkańców. Zainspirowałam się ich stylem życia, gdzie ważne jest dbanie o relacje, balans między pracą i odpoczynkiem. Z natury jestem osobą bardziej aktywną popołudniami i wieczorami. Jednak przez godzinę policyjną, zmieniłam nieco swoje nawyki, na celebrowanie poranków i wschodów słońca. Była to dla mnie pewna, kolejna forma (po decyzji o wyjeździe samotnie tak daleko) wyjścia ze strefy komfortu. Ważnym rytuałem stała się także kawa w ulubionej kawiarni. Gdzie obsługa już od pierwszych dni pamiętała co będę zamawiać. To wszystko sprawiało, że bardzo szybko poczułam się częścią tego miejsca.
Z dystansem
Pobyt w Portugalii pozwolił mi z dystansem (przy kilku tysiącach kilometrów odległości od miejsca zamieszkania – dosłownie) spojrzeć na moją codzienność. A także na podejmowane działania, to co robię dla innych i dla środowiska. Jak bardzo pewne schematy, które sprawdzają się mieszkańcom państwa środkowoeuropejskiego nie przystają do codzienności, której doświadczają mieszkańcy małego skrawka lądu pośród wód oceanu atlantyckiego.
Czego żałuję? Tego, że mój program trwał tylko cztery tygodnie. Kiedy już oswoiłam się z różnicami kulturowymi, kiedy pobyt na Maderze stał się bardziej mieszkaniem niż wycieczką, moja walizka musiała być już spakowana w drogę powrotną. Ostatnio popularnym hasłem, odmienianym przez wszystkie przypadki, jest dystans społeczny, na który trzeba być przygotowanym szykując się do odbycia wolontariatu w najbliższym czasie. Ale paradoksalnie, mimo faktycznych ograniczeń związanych z pandemią, to on z każdym dniem malał. Mimo odległości, które trzeba było zachowywać, ludzie z tak odległych zakątków, każdego dnia stawali się sobie bliżsi.
Podsumowując, myślę, że to właśnie recepta na zachowanie dystansu, w tym czasie – skierowanie go na nasze oczekiwania, uprzedzenia, skłonność do powielania schematów. W żadnym razie na ludzi, ich odmienność i inną kulturę.
Artykuł oraz prezentacja pochodzą od naszej wolontariuszki Karoliny Zabrockiej. Dziękujemy!