Zapraszamy do przeczytania kolejnej już relacji z pięknej portugalskiej wyspy – Madery. Poznajcie historię Igi, która spędziła sierpień w organizacji Teatro Metaphora. Był to projekt wolontariatu krótkoterminowego w ramach Europejskiego Korpusu Solidarności.
Sprawdź nasze aktualne oferty wolontariatu!
Relacja Igi
Na Maderę przyleciałam z początkiem sierpnia 2020 roku. Okoliczności pandemiczne budziły pewną niepewność podczas podróży, jednak ostatecznie przeważała ekscytacja związana z szansą zmiany otoczenia po okresie globalnej kwarantanny. Na miejsce przybyłam bez szczególnych oczekiwań, w pierwszym momencie zachwyciła mnie oczywiście struktura samej wyspy, jej piękno i tajemniczość – ostatecznie jednak to ludzie, których poznałam i mieszkańcy zrobili na mnie największe wrażenie. Oczywiście przede wszystkim najbliższe projektowi osoby, koordynatorki wolonatariatu, okazały się być niezwykle ciepłymi ludźmi, tworzącymi bardzo rodzinną atmosferę podczas aktywności
wolontariackich. Szybko jednak zrozumiałam, że ten rodzaj „przytulności” jest powszechny
dla charakteru ludzi na całej wyspie. Nie dało się tego bardzo wyczuć na ulicach miasteczka,
gdzie odbywałam wolontariat, czyli w Camara de Lobos, gdyż obowiązywały reguły społecznego dystansu, jednak po wejściu w rozmowę z przypadkowymi mieszkańcami okazywało się, że cechuje ich niezwykłe ciepło, uczynność i empatia. Już w pierwszym tygodniu udało się nawiązać bliższe relacje z moimi rówieśnikami z Madery, którzy w domach rodzinnych odbywali właśnie wakacje i to między innymi rozmowy z nimi pogłębiły moją ciekawość odnośnie maderskiego charakteru. Im więcej rozmawiałam z „localsami” tym bardziej obok tych cech, o których wspomniałam, zaczęła wyraźnie rysować się inna, wiodąca i trudna do nazwania – tajemnicza siła. Dopiero pod koniec pobytu odkryłam z czym się ona wiązała. To było – jest – odbicie ich tradycjonalistycznej natury – w dobrym tego słowa znaczeniu. Niezwykle ważne dla Maderyjczyków jest przywiązanie do miejsca urodzenia,
rodziny, otoczenia. Ktoś mógłby nazwać to małomiasteczkowością, ale z drugiej strony trudno się dziwić ich przywiązaniu do tak rajskiego miejsca, jakim jest ta portugalska wyspa. Dodatkowo da się odczuć, że ten rodzaj przywiązania czyni ich pewnymi siebie, swojej drogi i swoich przekonań ludźmi. Większość z osób, z którymi rozmawiałam, nawet jeśli w którymś momencie swojego życia opuściło wyspę albo zamierza to zrobić, ma w planach wrócić i osiedlić się na stałe właśnie na Maderze. To głębokie przekonanie o przynależności do danego miejsca zrobiło na mnie ogromne wrażenie, szczególnie w obecnych czasach, które ogólnie i z wielu przyczyn, można śmiało nazwać niestabilnymi. Ciągłe migracje ludzi, płynna rzeczywistość polityczna i międzynarodowa, jednostki szukające najlepszych miejsc i alternatyw dla życia, założenia rodziny, osiągnięcia satysfakcji finansowej – wszystkie to jest wyznacznikiem naszych czasów. Dlatego też doświadczenie spotkania ludzi, którzy wbrew temu wszystkiemu, zdają się mieć wytyczoną pewną drogę, którą chcą podążać oraz posiadają swoisty zarys własnej przyszłości, wzbudziło we mnie pewien respekt i okazało się
najmocniejszym aspektem całego mojego pobytu. Chciałam więc podzielić się tym emocjonalnym detalem, który jest dla mnie najbardziej charakterystycznym, kiedy wracam wspomnieniami do czasów wolontariatu na niesamowitej Maderze.
Tekst oraz prezentacja pochodzą od Igi Szabat