Wolontariat grupowy “Let’s do it together” w Portugalii – 2.

Misja

Ja, Patrycja i Paulina przyleciałyśmy do Portugalii z ważną misją. Wraz z grupą wolontariuszy z Ukrainy, Bułgarii i Portugalii mieliśmy za zadanie zorganizowanie i przedstawienie teatrzyku świątecznego dla lokalnej społeczności z Amarante.

Jak to się zaczęło?

Ale zaczynając od początku. Jak w ogóle trafiłyśmy na ten projekt? Ja i Paulina dostałyśmy propozycję uczestnictwa w projekcie w emailu bezpośrednio od Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Przedsiębiorczego, jako że w przeszłości uczestniczyłyśmy już w projektach organizowanych przez naszą organizację. Patrycja natomiast znalazła ofertę wolontariatu w Internecie. My często żartowałyśmy między sobą, że ten wolontariat był nam pisany. Była to niesamowita przygoda, z której wyniosłyśmy nie tylko wspaniałe chwile i dużo życiowych lekcji, ale także zawiązałyśmy głębokie przyjaźnie i nauczyłyśmy się dużo o sobie samych. Tak działa właśnie magia wolontariatu.
Tak więc Paulina została wnuczką, Patrycja babcią, a ja… zostałam jeżem. No dobrze, ale lepiej będzie, jak opowiem wszystko po kolei. 19 listopada 2022 roku dotarłyśmy do Amarante, urokliwego miasteczka na północy Portugalii. Mieszkałyśmy w Casa da Juventude Amarante, należącym do naszej organizacji goszczącej Aventura Marao Clube.

Pierwszy tydzień minął na lepszym poznaniu się całej grupy oraz na poznaniu i zrozumieniu istoty projektu. Nasza grupa wsparcia składającą się z trójki wolontariuszy długoterminowych, zorganizowała nam również warsztaty na temat teatru, aktorstwa i improwizacji. Jednak to był dopiero początek.
Pierwsze schody zaczęły się przy pisaniu scenariusza przedstawienia. Trzynaście głów, mnóstwo różnych, odmiennych pomysłów, ale daliśmy radę! Potem nie było jednak wcale z górki. Właśnie wtedy zaczęła się ciężka praca i walka z czasem. Podzieleni na zespoły, zajęliśmy się przygotowywaniem muzyki, dekoracji i swoich ról. Warto dodać, że całe przedstawienie było po portugalsku, co było dla nas dodatkowym wyzwaniem. Jednak poradziliśmy sobie wspaniale. Nasza trójka napisała nawet piosenkę finałową do przedstawienia! Do niej powstał również układ taneczny. Patrycja i Paulina wraz
z dwoma innymi wolontariuszami przygotowały również kwartet wokalny, który wykonywał ukraińską piosenkę “Szczedryk”, która już na sam początek przedstawienia, hipnotyzował publiczność.

Udało się!

Także udało się! Zdążyliśmy z wszystkim na czas! Nastał dzień premiery przedstawienia. Wszyscy podekscytowani, lekko zestresowani, jednak całe napięcie spłynęło z nas, gdy zobaczyliśmy uśmiechnięte twarze dzieci, które z pełną radością przyjęły nasze przedstawienie. W sumie odbyło się szesnaście przedstawień. Głównymi odbiorcami były dzieci, ale zagraliśmy też spektakl dla osób z autyzmem oraz spektakl wyjazdowy w ośrodku dla niepełnosprawnych. Z każdym kolejnym wystąpieniem czuliśmy się coraz swobodniej i pewniej, rosła w nas też duma, że razem udało nam się stworzyć coś tak pięknego.

Czas wolny

Jednak nie samą pracą człowiek żyje, prawda? Wolontariat to także świetna okazja to poznania nowego kraju, zagłębienia się w jego kulturę, tradycję, krajobrazy. My oczywiście skorzystałyśmy z tej okazji. Pierwsze na liście było Porto, bardzo urocze miasto, słynące m.in. ze swojego wina i uroczych kolorowych domów. Dziewczyny wybrały się też do Coimbry, miasta, z którego pochodzi jeden z dwóch rodzajów fado i w którym znajduje się najstarszy uniwersytet w Portugalii oraz do Bragi, jednego z najstarszych miast w Portugalii. No i nie mogło zabraknąć na naszej liście niesamowitej stolicy, Lizbony.

Ja z Virą, wolontariuszką z Ukrainy, pokonałyśmy Ecopistę, byłą trasę kolejową przetworzoną na 80 km trasę rowerową z niesamowitymi widokami. To było wyzwanie! Dawno nie byłam tak zmęczona i tak dumna z siebie.
Dużo czasu upłynęło nam również na zwiedzaniu Amarante oraz uroczych kawiarenek z tradycyjnymi słodkościami, których było pełno w okolicy. W końcu spędziłyśmy w Portugalii okres świąteczny, więc nie mogłyśmy nie spróbować regionalnych wypieków
. Naszym ulubieńcem okazały się pastel de nata, mini tarty wywodzące się z Lizbony.
Czas wolny upłynął nam również na zaznajamianiu się z innymi wolontariuszami. Było nas tam całkiem sporo, więc nie mogliśmy narzekać na samotność. Razem zorganizowaliśmy Święta Bożego Narodzenia, które były mieszanką tradycji z różnych kultur i mimo że byłyśmy daleko od naszych domów rodzinnych, to spędziłyśmy je w wyjątkowo ciepłej i rodzinnej atmosferze. Tutaj witałyśmy też nowy rok i przyznam szczerze, że Sylwester w Portugalii był jednym z moich najbardziej udanych Sylwestrów w życiu.

Czy było warto?

No więc, gdyby ktoś zadał mi pytanie, czy warto było jechać na wolontariat, powiedziałabym, że nie tylko warto, ale nawet trzeba! A dlaczego tak? Bo wolontariat europejski to niesamowity przywilej dany nam przez Unię Europejską, z którego nie można nie skorzystać. Należy jednak pamiętać, że wolontariat to nie wczasy, to wbrew powszechnej opinii także ciężka praca, również nad sobą. To czas robienia niesamowitych wspomnień, zawierania przyjaźni na całe życie, ale również czas
wychodzenia ze strefy komfortu, pokonywania swoich lęków. Nasz wolontariat w Portugalii pełen był wzlotów i upadków, bywały dni lepsze i gorsze. Jednak, gdy dotarło do nas, co takiego zrobiliśmy razem, byliśmy przepełnieni dumą. Zobaczyliśmy, że nagle z grupy nieznajomych ludzi, lekko zestresowanych, niepewnych co ich czeka, staliśmy się grupą dobrych przyjaciół z łączącą nas niesamowitą historią. Wolontariat to nie zawsze łatwy, ale za to magiczny czas.

~Lorena, Patrycja i Paulina