Od połowy sierpnia do końca września 6 polskich wolontariuszek: Agnieszka, Ania, Gabriela, Monika, Paula i Sara, razem z 6 wolontariuszkami z Grecji przebywały na projekcie krótkoterminowym Europejskiego Korpusu Solidarności w portugalskim Amarante, w organizacji Equacao, crl.
Projekt finansowany jest ze środków Komisji Europejskiej w ramach Programu Europejskiego Korpusu Solidarności.
Zapoznajcie się z ich relacją z tej przygody!
Relacja wolontariuszki Ani
Wsiadałam do samolotu, myśląc o tym, że wciąż do końca nie wiem, w co się pakuję. Kilka godzin później z lotniska odbierają nas długoterminowa wolontariuszka Kasia i taksówkarz Ze, wiozą nas do Amarante i zdradzają, jak się tam mieszka i co się tam robi. Urocze miasteczko w północnej Portugalii, znane z tradycyjnych eklerów św. Gonzalo, pięknego Kościoła oraz tajemniczych figur diabełków, uwzględnione w niektórych przewodnikach, lecz nie przesadnie turystyczne, miało stać się naszą przystanią na kolejne pięć tygodni.
Czy to dużo czy mało? Oficjalnie pięć tygodni to wolontariat krótkoterminowy, choć dla mnie osobiście był to długi wyjazd, co do którego miałam wątpliwości. Organizacja goszcząca (Equacao, Crl) dołożyła jednak wszelkich starań, żeby cała dwunastka wolontariuszek, Polek i Greczynek uczestniczących w projekcie Make Children Smile, poczuła się bezpiecznie. Mnie i kilku dziewczynom trafił się wielki, stary dom, z zielonymi drzwiami z kołatką w kształcie dłoni i werandą pokrytą azulejos. Codziennie dostawałyśmy pyszne wegetariańskie posiłki przygotowywane przez Bar de Girassol, którym zarządza Equacao i ciepłe napoje. Między aktywnościami miałyśmy czas na spojrzenie na rzekę, spacer po wzgórzach, docenienie chwili na kawę.
Sam wolontariat był bardzo różnorodny. Spędzałyśmy czas, malując murale w ośrodku dla niepełnosprawnych oraz w domu młodzieżowym, odwiedzając instytucje pomocy społecznej, pomagając lokalnym producentom żywności organicznej, przygotowując animacje dla młodzieży biorącej udział w wymianie kulturowej. Czy taka formuła jest słuszna? Z jednej strony, każda z nas mogła spróbować różnego rodzaju pracy i poznać różne środowiska. Z drugiej, miałyśmy poczucie chaosu, kiedy całą grupą odwiedzałyśmy ośrodki pomocy społecznej bez konkretnego działania.
Ostatni tydzień naszego wolontariatu upłynął na workcampie. Equacao co roku zaprasza osoby z całego świata do udziału w pracy na organicznych gospodarstwach, aby edukować na temat produkcji żywności, ekologii, sprawiedliwego handlu. To był dla mnie zaskakujący czas, ponieważ aplikując na projekt, nie wiedziałam, że będzie zakładał też fizyczną pracę z roślinnością. Było to jednak naprawdę otwierające i inspirujące doświadczenie. Może sama bym się na taki workcamp nie zapisała – tym bardziej kształcące było to, czego mogłam się dowiedzieć. Był to też okres integracji z osobami z Francji, Włoch, Niemiec, Słowacji, Czech, a nawet… Hong Kongu. Każdy był ciekawy świata i chętnie dzielił się swoją kulturą. Uczestniczyliśmy nawet w wielkim święcie wieńczącym winobranie: nie tylko zbieraliśmy winogrona, ale także je ubijaliśmy przy dźwiękach tradycyjnych pieśni śpiewanych przez portugalskie staruszki.
Pięcio-tygodniowy wolontariat był świetną okazją do lepszego poznania siebie poprzez poznawanie świata. Nie za długo, ale wystarczająco, aby wgłębić się w kulturę Portugalii i zaangażować w projekt. Zróżnicowana tematyka naszych aktywności zmuszała nas do refleksji nad problemami, które niekoniecznie były nam do tej pory bliskie. Wzbogacone o nowe znajomości, doświadczenia i przemyślenia wróciłyśmy do Polski.
Prezentacja podsumowująca projekt: