Otworzyć na nowe możliwości jest relacją naszej wolontariuszki, która wzięła udział w projekcie wolontariatu grupowego (volunteering teams) w ramach Programu Europejski Korpus Solidarności pt. The Fruit of Solidarity. Marlena działała w organizacji Hrvatska skola Outward Bound w miejscowości Veliki Žitnik, w Chorwacji.
Jak to się zaczęło
Kilka lat po skończeniu studiów i pracy jako tłumacz języka niemieckiego dotarło do mnie, że to najwyższy czas, aby spróbować czegoś całkowicie nowego. Z tego powodu postanowiłam wyjechać na wolontariat w ramach Europejskiego Korpusu Solidarności o tematyce odbiegającej od moich zainteresowań i codziennych zadań. Pomyślałam, że to najlepszy sposób, aby sprawdzić siebie, dowiedzieć się, jak i czy w ogóle poradzę sobie z pracą fizyczną w nowym miejscu z ludźmi z innych krajów. Postanowiłam wykonać skok na głęboką wodę, podjąć nowe wyzwanie i zdobyć nowe doświadczenie. Zaczęłam przeglądać oferty projektów i wtedy znalazłam projekt „The Fruit of Solidarity” w organizacji Outward Bound Croatia w Chorwacji.
Do samego wyjazdu czułam niepokój ze względu na pandemię. Kiedy moje zgłoszenie zostało zaakceptowane, coraz więcej krajów zamykało granice, wprowadzało lockdown albo obowiązkową kwarantannę po przyjeździe z zagranicy. Na szczęście wszystko przebiegło pomyślnie i nic z tych rzeczy nie utrudniło mojego przyjazdu do Chorwacji.
Czym się zajmowałam
Pierwszy tydzień projektu spędziłam z 18 wolontariuszami z Portugalii, Litwy, Łotwy, Hiszpanii oraz Grecji, trzema długoterminowymi wolontariuszami i dwoma liderami w miejscowości Veliki Žitnik, w której znajduje się centrum edukacyjne organizacji goszczącej. Veliki Žitnik to bardzo mała miejscowość, oddalona o około 6 km od Gospić i kilkanaście km od pasma górskiego Velebit. Organizacja goszcząca jeszcze przed projektem zadbała o to, aby wszyscy wolontariusze czuli się bezpiecznie i nie mieli problemów z dojazdem na miejsce projektu. Wszyscy dostawali e-maile ze wskazówkami, a także niezbędne informacje na wcześniej utworzonej grupie na facebooku. Co więcej, lider odebrał każdą nowo przybyłą osobę z przystanku autobusowego w Gospić i przywiózł do miejsca zakwaterowania. Cały team zamieszkał razem w centrum edukacyjnym w dwóch pokojach – dziewczyny w pokoju dla dziewczyn, chłopaki w pokoju dla chłopaków. Drugi tydzień wolontariatu spędziliśmy w miejscowości Sumartin na wyspie Brač, oddalonej od Veliki Žitnik o 300 km. Jedynym sposobem dotarcia do tego miejsca jest prom odpływający z Makarskiej. Na wyspie zamieszkaliśmy w trzech domach wakacyjnych, ale nie przeszkodziło nam to w spędzaniu wspólnie czasu.
Przez pierwsze dni wolontariatu w Veliki Žitnik pracowaliśmy w sadzie, zbierając jabłka. W planach mieliśmy również pomoc na farmie permakulturowej, lecz koronawirus pokrzyżował nam plany i musieliśmy zmienić nasze działania. Trzeciego dnia jeden z wolontariuszy dostał wiadomość, że przed wyjazdem miał kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. Musiał zrobić test, a my wszyscy w tym czasie, aż do otrzymania wyników, nie mogliśmy kontaktować się z nikim spoza naszej paczki. Nasi liderzy bardzo dobrze wybrnęli z tej sytuacji i znaleźli nam inne zajęcia – zabrali nas na sprzątanie lasu, abyśmy mogli pracować i spędzać czas z dala od ludzi. Na szczęście nasz kolega otrzymał negatywny wynik testu i mogliśmy wszyscy odetchnąć z ulgą i wrócić do pracy. W drugim tygodniu pracowaliśmy na wyspie Brač, gdzie przez większość czasu zajmowaliśmy się zbiorem oliwek i budowaniem muru kamiennego bez zaprawy. Praca w obu miejscach była ciekawym doświadczeniem i przyniosła mi dużo satysfakcji. Pracowaliśmy w miejscach, w których brakuje ludzi młodych, zdolnych do pracy, więc właściciele tych miejsc często są zdani tylko na siebie. Poza pracą mieliśmy szansę odwiedzić również stocznię oraz olejarnię i dowiedzieć się więcej o produkcji oliwy z oliwek.
Dlaczego Warto
„The Fruit of Solidarity” jest dobrym pomysłem dla osób, które mają wątpliwości, czy poradzą sobie w międzynarodowym środowisku i w nowych warunkach mieszkaniowych. To również świetny sposób na wyjście z własnej strefy komfortu oraz świetny trening przed podjęciem projektu długoterminowego. Z dnia na dzień zmienia się wszystko. Mieszka się wspólnie, gotuje się wspólnie i spędza ze sobą każdą wolną chwilę. Wstawaliśmy o 7 rano, szliśmy na poranne ćwiczenia, a następnie jedliśmy wspólne śniadanie. Po śniadaniu szykowaliśmy się do pracy, a po powrocie braliśmy udział w licznych i różnych grach grupowych, aż do samego wieczora. Nigdy nie zapomnę wspinania się po drabinie Jakuba, co było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Chciałam poddać się już w połowie zadania, ale dzięki wsparciu liderów i innych wolontariuszy mogłam wykonać całe zadanie. Muszę przyznać, że dużo mi to dało i wiem, że już nigdy nie będę poddawać się w połowie jakiegoś zadania. Każdy dzień kończy się wieczornym kółkiem, w którym można wyrazić własną opinię na każdy temat i przedstawić własne pomysły związane z wolontariatem.
Czas wolny
Był to dwutygodniowy wolontariat, lecz wykorzystaliśmy ten czas maksymalnie. Zawsze wydawało mi się, że dostęp do Internetu jest niezwykle ważny, Muszę jednak przyznać, że w centrum edukacyjnym w Veliki Žitnik, które nie oferuje połączenia z Internetem, nawet nie ma czasu, aby spędzać czas w sieci.
Między jednym a drugim tygodniem mieliśmy cztery wolne dni, po to, abyśmy mogli lepiej poznać Chorwację oraz bez żadnych przygotowań i planów udać się w podróż, by nauczyć się lepszej organizacji czasu i planowania. Początkiem podróży każdego z nas było Gospić, a końcem wyspa Brač, na której przez następny tydzień kontynuowaliśmy nasze działania. Wolne dni spędziłam z dwiema dziewczynami z Portugalii i jedną z Litwy. Liderzy podrzucili nas do Gospić, skąd wybrałyśmy się do Zadaru w celu wypożyczenia auta. Pojechałyśmy do Parku Narodowego Plitvička Jezera, po drodze zatrzymując się w różnych ciekawych miejscach, jak np. Canyon Zrmanja, gdzie kręcono film „Winnetou” czy mała miejscowość Posedarje. Odwiedziłyśmy również Split, Trogir oraz Makarską.
Podsumowanie
Teraz, gdy już wróciłam do domu, bogata w nowe doświadczenia i mając nowych znajomych w różnych krajach, mogę powiedzieć, że zdecydowanie było warto. Na pewno nie będzie to moje ostatnie doświadczenie związane z wolontariatem. Projekt „The Fruit of Solidarity” udowodnił mi, że warto podejmować ryzyko i wyjść z własnej strefy komfortu. Należy się tylko otworzyć na nowe możliwości i poznanie nowych ludzi.
Autor tekstu i zdjęć: Marlena Ludzińska