Cześć, zdrasti, merhaba, përshëndetje, Ōhē!
Mam na imię Szymon i razem z moją dziewczyną Martą pojechaliśmy na 50-dniowy projekt woluntarny z ramienia EKS o nazwie „Cultural heritage in support of solidarity 2” odbywający się w Bułgarii w okolicach stolicy Sofii. Przodownikiem wyjazdu była Marta, która tego samego roku miała okazje uczestniczyć w projekcie unijnym, którego przedmiotem było tygodniowe szkolenie woluntarne mające swoje miejsce w Gaziantepie w Turcji. To wydarzenie zainspirowało nas do rozpoczęcia naszej przygody z wolontariatem czego skutkiem był wyjazd do Bułgarii.
Ciasne terminy, dużo różnych opcji i wiele niepewności
Sama organizacja wyjazdu nie była w cale taka prosta, ponieważ ja ówcześnie pracowałem na pełen etat, a Marta zajęta była studiami, które pochłaniały większość jej wolnego czasu. Jakoś w maju 2022 roku rozpoczęliśmy intensywne poszukiwanie ofert wyjazdów woluntarnych w wyniku, którego poznaliśmy takie opcje jak Europejski Korpus Solidarności, AIESEC czy Workcamp. Po zapoznaniu się z ofertami różnych organizacji, a także rozważeniu ich plusów oraz minusów wybór padł właśnie na EKS. Spowodowane to było faktem, iż oferował on zarówno wolontariaty krótko terminowe: od 2 tyg. do 2 miesięcy (właśnie te nas interesowały ponieważ Marta musiała wrócić na uczelnia, a ja oczywiście do pracy) jak i długoterminowe, do 12 miesięcy.
Ponad to EKS zapewnia poduszkę ekonomiczną i pozwala na maksymalne odciążenie finansowe uczestników projektów refundując koszty lotów i transportu, udostępniając pieniądze kieszonkowe pokrywające wydatki życia codziennego już na miejscu no i oczywiście zakwaterowanie. Poza wyborem projektu na podstawie długości i jego warunków finansowych oraz akomodacyjnych, dużą rolę odrywał dla nas również termin odbywania się projektu – musiał on mieścić się mniej więcej w okresie wakacji studenckich oraz nie kolidować z naszym prywatnym wyjazdem na Islandię, który był dla nas bardzo ważny. Te wszystkie czynniki doprowadziły właśnie do wyboru projektu hostowanego przez organizację „Way of Thracians” w Bułgarii.
Długa podróż i pierwsze wrażenia
Aby dotrzeć na miejsce odbywania się projektu czekała nas prawie 18 godzina podróż. Mieszkamy na Śląsku, a wylot mieliśmy z Warszawy więc czekała na nas pobudka o 3 w nocy, aby złapać pociąg z Katowic do Warszawy, który pozwoli nam dotrzeć na lotnisko o odpowiedniej godzinie. Następnie oczywiście lot do stolicy Bułgarii – Sofii, oczekiwanie na autobus, który z Sofii przetransportuje nas do małej wioski znanej z swoich tradycyjnie ręcznie robionych dywanów – Cziprowci, która położona jest na północ od Sofii, tuż przy granicy z Serbią. W Cziprowci miejsce miało dwudniowe szkolenie dla nowych wolontariuszy, które polegało na zaznajomieniu się z celami projektu, jego programem i wyzwaniami, które będą przed nami stawiane. Była to również okazja, aby poznać poprzednich wolontariuszy, którzy w ciągu kilku dni będą opuszczać projekt oraz tych którzy podobnie jak my, właśnie na niego dotarli.
Grupa wolontariuszy była bezkonkurencyjnie zdominowana przez Turków, natomiast poza nimi obecne były osoby z Gruzji, Albanii oraz Bangladeszu. Pierwsze wrażenie jakie zrobiła na nas Bułgaria raczej nie powalała- centrum Sofii zaskakiwało monumentalistycznymi budowami typowymi dla ery brutalizmu w architekturze postjugosławskich państw, ale wystarczyło opuścić centrum miasta, aby doświadczyć obrazu niszczejących budynków, brudu i zaniedbania. Takie samo wrażenie tylko spotęgowane można było odczuć opuszczając granice stolicy Bułgarii, którego zwieńczeniem była właśnie mała wioska położona w górach, a w której odbywało się nasze szkolenie wstępne.
Wraca i nasze obowiązki jako wolontariuszy
Po szkoleniu wstępnym przetransportowaliśmy się do Wracy, czyli miasta, w którym rzeczywiście odbywał się projekt. Było to miejsca położone w dość malowniczym, górzystym regionie z o wiele lepszą infrastrukturą i możliwościami spędzania wolnego czasu. Zostaliśmy zakwaterowani w całkiem dużym 3 pokojowym mieszkaniu razem z dwiema dziewczynami z Albanii. Mieszkanie pełniło również rolę bazy wypadowej na wszelakie aktywności będące częścią naszej pracy jako wolontariuszy.
Obowiązki
Do naszych obowiązków należała praca z dziećmi i młodzieżą stacjonujących w lokalnych centrach młodzieżowych. Młodzież trafiała do nich z różnych przyczyn takich jak: śmierć rodziców, skrajne ubóstwo w domu (brak prądu czy wody), patologiczna sytuacja rodzinna (alkoholizm, uzależnienia od innych substancji psychoaktywnych czy prostytucja). Z tego powodu byliśmy trochę niepewni tego czy w ogóle uda nam się znaleźć jakąś nić porozumienia z podopiecznymi. Ponadto do naszych obaw dochodziła jeszcze nieznajomość języka bułgarskiego, a tylko kilka wychowanków znało podstawy języka angielskiego. Myliliśmy się! Praca z nimi mimo bariery językowej okazała się bardzo prosta i wynagradzająca. Przygotowywaliśmy różne aktywności (gry, zabawy) czasami wystarczyło, że pograliśmy z nimi w piłkę, karty czy szachy.
Dodatkowo było tam kilka centrów młodzieżowych, których wychowankowie mieli różnego stopnia niepełnosprawności, z nimi praca okazała się jeszcze prostsza, bo jeśli tylko poziom niepełnosprawności pozwalał na jakąkolwiek komunikację to nawet najmniejsze czynności jak porzucanie piłką czy wspólne tańczenie wywoływało na ich twarzach najszczerszy uśmiech.
Poza pracą z młodzieżą i dziećmi mieliśmy okazję brać również udział w innych aktywnościach. Największym tego typu wydarzeniem była wystawa tradycyjnych dywanów pochodzących z różnych zakątków świata takich jak Peru, Meksyk czy Tybet w lokalnym muzeum etnograficznym. Odpowiadaliśmy wtedy za przygotowanie wystawy, dziewczyny ubrały tradycyjne stroje bułgarskie i wystąpiły w nich na swego rodzaju catwalku. Reszta przygotowała atrakcje dla dzieci z centrów młodzieżowych, które przyszły na wystawę. Poza tym prowadziliśmy prace renowacyjne w centrach – malowaliśmy ściany i umieszczaliśmy na nich tradycyjne symbole. Ponadto wzięliśmy udział w wykopaliskach archeologicznych prowadzonych przez lokalnego archeologa w otaczających miasto górach.
Bułgarska proza życia
Życie codziennie w Bułgarii było dla nas małym wyzwaniem. Przecież po raz pierwszy mieszkaliśmy dłużej za granicą niż na typowych tygodniowych wakacjach. Nie znaliśmy bułgarskiego, a na miejscowych targach nikt angielskim się nie posługiwał. Czas wolny spędzaliśmy z innymi wolontariuszami wymieniając się swoimi doświadczeniami i narodową kulturą. Wynikiem tych spotkań były wieczory tematyczne, na których każda z grup przygotowywała kolację z typowych dla swojego kraju potraw. W polski wieczór nasi koledzy i koleżanki mieli okazję spróbować pierogów i rosołu, które przygotowywaliśmy w sumie pierwszy raz w życiu! Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że odtworzyliśmy prawdziwie tradycyjny polski smak tych potraw. Było to dla nas naprawdę ciekawe doświadczenie z punktu widzenia społecznego i kulturowego. Większość z naszych współtowarzyszy było muzułmanami albo wywodziła się z tejże kultury co budowało ciekawy kontrast i szerokie pole do dyskusji.
To co mnie i Martę bardzo zaskoczyło to ogrom bezpańskich i bezdomnych psów tułających się po ulicach każdego miasta i wioski jaką odwiedziliśmy w Bułgarii. Było to wynikiem absolutnego braku unormowania przepisów odnośnie zwierząt i infrastruktury takiej jak schronisk. Co skutkowało tym, iż psy z reguły bardzo przyjazne, spragnione ludzkiej bliskości lądowały na ulicy, gdzie musiały walczyć o przeżycie. Jeśli chodzi o wrażenia na poziomie relacji z Bułgarami to były one bardzo różne. Ze względu na barierę językową bardzo ciężko było nam znaleźć nić porozumienia w życiu codziennym szczególnie z starszymi osobami. Bywały do nas nastawione albo neutralnie albo wręcz wrogo, a z drugiej strony podczas naszych małych podróży i wycieczek od razy udało nam się złapać darmową podwózkę i poznaliśmy Bułgarów z innej strony.
Podróże małe i duże
Należy również nadmienić, że sama podróż do Bułgarii w charakterze wolontariatu umożliwiła nam zorganizowanie całkiem sporej wycieczki po Bałkanach. Zależnie od długości czasu projektu każdemu wolontariuszowi przysługuje kilka dni wolnego, w naszym przypadku były to 4 dni które połączyliśmy z weekendem. Udało nam się odwiedzić Ochrydę i Skopje w Macedonii, Tiranę w Albanię i Kosowo, no i oczywiście zwiedzić stolicę Bułgarii Sofię.
Czym jest wolontariat?
Dla nas była to forma podróży innej od wszystkich. Mieliśmy okazję po raz pierwszy w naszym dorosłym życiu mieszkać razem ze współlokatorami z innego kraju i zbudować z nimi dom, do którego chciało się wracać. Nauczyliśmy się wiele o sobie i wiele od siebie, upłynniliśmy swój angielski, nauczyliśmy się współpracować i wspólnie gotować. Każdy znalazł dla siebie wystarczająco wolnego czasu na odpoczynek, którego myślę że nie mielibyśmy okazji doznać w Polsce. Życie w innym kraju pokazuje o wiele więcej niż niewinna podróż do turystycznej miejscowości, co też było głównym celem naszych wakacji – poznać i żyć z ludźmi z innej kultury. Pozwoliło nam to nabrać innej perspektywy do naszej własnej ojczyzny i zainteresować się swoim słowiańskim pochodzeniem. Wolontariat rozwija na wielu płaszczyznach i każdy wyniesie z tego trochę inną perspektywę, dla nas było warto.
Obszerny artykuł oraz prezentację zdjęć przygotowali Marta Wachowska i Szymon Kwaśnik, dziękujemy!
Życzymy dalszych wspaniałych podróży! 🙂